Koszulka z napisem “I love Hawaii” nie została zakupiona przez przypadek. W tym miejscu naprawdę można się zakochać. A już szczególnie w Maui. Jedyne czego można żałować to tego, że spędziliśmy tu tylko 5 dni (choć mogliśmy nieco więcej!). Na koniec ostatnie 3 atrakcje, dla których warto odwiedzić Maui!
Atrakcje Maui – Iao Valley
Kolejne “pocztówkowe” miejsce na Hawajach. Atrakcja Maui nad którą rozpływają się wszystkie przewodniki. Ładne, ale lepiej prezentuje się na zdjęciach niż w rzeczywistości. Jeżeli, więc nie macie zbyt wiele czasu można je sobie odpuścić. Sama dolina jest niewielka. W Iao Valley najlepsze widoki roztaczają się z półkilometrowego szlaku, którego przejście jest dziecinnie proste.
Najbardziej charakterystycznym elementem krajobrazu jest “Igła” (The Needle), którą najlepiej podziwiać z mostu nad strumieniem. Wznosi się na około 370 metrów od dna doliny lub 700 metrów od poziomu morza. Sama “igła” jest ostrym grzbietem części kaldery wygasłego wulkanu.
Iao Valley (Dolina Iao?) pełna jest bujnej roślinności (gęsty las deszczowy), często wiszą tutaj chmury i kropi. Znajdziecie ją około 5 kilometrów na zachód od miejscowości Wailuku. Dojedziecie tutaj drogą o zaskakującej nazwie: Iao Valley Road (Highway 32).
Z informacji praktycznych: wjazd autem na parking kosztuje 5 dolarów, ale spokojnie można zostawić samochód nieco wcześniej i wejść bezpłatnie.
Lahaina
Zabytkowe i jednocześnie najbardziej turystyczne miasto na Maui. Mimo iż na Front Street pełno jest sklepików z pamiątkami, barów i restauracji, miejsce to ma naprawdę fajny klimat. Dotrzecie tutaj trasą numer 30 (np. z Kahului).
Zatrzymaliśmy się tutaj w porze obiadu. I choć samo jedzenie było dobre, to najlepszy był jednak widok – na niewielką plażę, ocean i góry, a do tego muzyka na żywo!
W Lahainie spędziliśmy cały wieczór. Charakterystyczne drewniane domki (jest ich tu nawet 60) stoją tu już nawet od 1830 roku. Lahaina była stolicą królestwa Hawajów od 1820 do 1845 roku, kiedy to stolica została przeniesiona z powrotem do Honolulu na wyspie Oahu.
Starożytną nazwą Lahainy było Lele. Potem zmieniono je na Lā hainā, które w języku hawajskim oznacza “okrutne słońce”. Odnosi się to do suchego klimatu, który tutaj panuje. W zabytkowej dzielnicy Lahainy rocznie spada tylko 330 mm deszczu. Co jest niewielką ilością jak na Hawaje 😉
Jeżeli wybieracie się do USA, lepiej załóżcie koszulkę z napisem Warszawa, Kraków lub Poznań 😉 Ubierając taką jak powyżej, możecie liczyć na pytania w stylu: czy jesteś z New Yorku? Jeszcze bardziej kłopotliwa może okazać się np. czapka yankees. W tym przypadku jasne jest, że znasz wynik ostatniego meczu.
Z hawajskich ciekawostek: w tym niemal idealnym miejscu, nie wszystkim się dobrze powodzi. Tutaj również można spotkać bezdomnych. W Lahainie upodobali sobie szczególnie okolice tych wspaniałych figowców. Z tym, że tutaj nawet bezdomni wyglądają jakoś inaczej. Jakby ocean wyrzucił ich z wody, w podartych ciuchach, przypominają raczej bohatera powieści Robinson Crusoe.
Poza tym w Lahainie był port, a raczej przystań.
Surferzy też byli.
Coś chińskiego. Jak wszędzie 😉
I cudowny zachód słońca.
Co zjeść na Maui?
O tym co zjeść na Hawajach można by pisać i pisać. Znajdziecie tu dania zarówno typowo amerykańskie, jak i hawajskie. Większość smakuje wyśmienicie. Nie zagłębiając się jednak w szczegóły, jest jedno miejsce, którego nie możecie przegapić na Maui. Coconut’s fish cafe i ich pyszne fish tacos. Tego naszego kubki smakowe długo nie zapomną!
Moje wrażenia jakoś odmienne. Jak kocham Hawaje całym sercem i kiedyś tam wrócę już z biletem tylko w jedna stronę tak Maui mnie nieco rozczarowało, po wcześniejszym Oahu i powalającym Kauai.